~ Miłość bez słów, miłość bez granic ~

~ Miłość bez słów, miłość bez granic ~
~Wasza Zuza

sobota, 30 marca 2019

~Definicja życia~

Życie... Jak je zdefiniować? 
Może... kilka cudownych chwil połączonych razem tworzące wspólną historię? 
Może szczypta przykrych wspomnień, które z dnia na dzień wracają z podwojoną siłą... 
A może... Fragment bajki z dzieciństwa... 
Może kilka decyzji, źle podjętych decyzji, które poniosły i niosą do dziś swoje konsekwencje.
Może próg doświadczeń. 
Może błędy które popełniłeś i do dzisiaj je powtarzasz, w końcu to na nich powinieneś się uczyć ... Może lata doświadczenia, które dźwigasz na własnych plecach... 
Może...kilka przypadkowych osób które zapukały do twoich drzwi, a może kilka zupełnie nieprzypadkowych osób, które zostały w twoim życiu na dłużej ... 
Może wiele spontanicznych sytuacji a może większość przemyślanych i zaplanowanych... 
Może głupie błędy z lat dzieciństwa .. 
Może rodzinne tradycje, wspólne wyjazdy, niesamowite przeżycia, cudowne wakacje, idealne kłamstwa albo może... 
Słowa gorzkiej prawdy.. 
Może wspaniałe momenty w czyiś objęciach a może chwile samotności? 
Czym tak naprawdę jest życie? 
To nie ulotna chwila, która szybko mija to długi proces, na który sam masz wpływ... 
Liczy się każda decyzja i każdy detal, zarówno jak i każda pomyłka i każde potknięcie... 
Życie jest jak puzzle, cały czas dążysz do uzyskania całości, by wszystko było jak najlepiej, by wszystko się poukładało. 
Jest jak fragment wiersza, gdy ostanie słowo z poprzedniego wersu musi się tak zgadzać by utworzyć rym...
...Więc czym tak naprawdę jest życie?...

~Depresja~

To było kilka lat temu.. Może z pięć, chyba tak, dokładnie nie pamiętam. 
Pamiętam ten ból, który wżynał się w moje serce, pamiętam głosy, które głośno przemawiały mi do głowy i próbowały przejąć nade mną kontrolę.
 Pamiętam wszystko dokładnie...
Pustkę, dzięki której nie czułam zupełnie nic..
Natłok myśli, który nie pozwalał mi racjonalnie myśleć...
Strach i panikę, której doświadczałam i doświadczam w dalszym ciągu, gdy każdego dnia otwieram oczy i patrzę na ten świat..
Łzy w oczach, za każdym razem gdy nie potrafię sobie poradzić z najprostszą czynnością..
Myśli samobójcze, oj tak, znam to bardzo dobrze, codziennie wkradają się do mojej głowy sugerując różne dziwne sytuacje, odziałowywując na moją wyobraźnię i nalegając abym popełniła kolejny błąd w moim życiu.
Co mogę poradzić?
Przede wszystkim nie poddawać się, dążyć do celu i najważniejsze ŻYĆ!!!
Tak, właśnie dobrze przeczytałeś Drogi Czytelniku, przede wszystkim żyć i cieszyć się każda małą chwilą, która jest warta Twojej uwagi. 
Czerpać satysfakcję z czasu spędzonego z najbliższą osobą, która coś dla nas znaczy..
 I żyć, po prostu żyć ❤️
(...) To właśnie dlatego tak długo byłam nieobecna..
 Czas, który postanowiłam poświęcić na naprawę swoich błędów i walki z depresją. 
Myślę, że mi się udało, może nie wygrałam z nią do końca (w końcu jest częścią mnie), 
ale sądzę iż doszłyśmy do porozumienia i dobrze nam teraz ze sobą.
 Uczę się żyć w zgodzie z nią - to choroba jak każda inna. 
Nauczyła mnie ona bardzo wielu rzeczy, m.in. że nie mogę się poddać wtedy, kiedy jest naprawdę bardzo źle...
Drogi Czytelniku, po tym wszystkim mogę Ci powiedzieć jedno..
Nic w życiu nie jest bez sensu, każde zdarzenie, każdy upadek ma jakieś znaczenie i powinno nam dać wiele do myślenia. 
Ważne jest przede wszystkim aby walczyć i za żadne skarby się nie poddawać!
ŻYJ BO ŻYCIE JEST PIĘKNE ❣️❣️❣️
PS. Dziękuję, że ze mną jesteście ❤️
Dziękuję również temu Panu, który wytrzymał już ze mną pół roczku <3


wtorek, 25 grudnia 2018

"Każdy popełnia błędy i każdy za nie odpowiada"

Każdy z Nas jest tylko człowiekiem i każdy z Nas popełnia błędy. 
Mówi się, że człowiek uczy się na własnych błędach lecz każdego korci aby zrobić ten kolejny krok do przodu nie myśląc o tym, że potem trzeba ponieść jego konsekwencje...
Okres dojrzewania jak i w moim przypadku wkraczanie w dorosłość jest ciężkim okresem czasu dla każdego człowieka, wiadomo... 
Jednak czy tak naprawdę patrzymy jednocześnie na drugiego człowieka? 
Czy tak naprawdę czujemy bądź czy jesteśmy w stanie poczuć to co on czuje na własnej skórze?
 Czy widzimy jego cierpnie i czy ocieramy jego łzy spływające po policzkach i spadające na zimną podłogę?
Czy tak naprawdę zastanawiamy się niekiedy, że błędy, które my popełniamy dotyczą nie tylko Nas, a również osoby trzecie???

***

Tak, właśnie tak... 
Dzisiejszym tematem jest "błąd" lub raczej "błędy". 
Słowo, którego użyłam wielokrotnie w tym wpisie, słowo, które powtarza się w prawie każdej linijce...
Słowo lub raczej czyn, którego dokonałam niezliczenie wiele razy i którego cholernie żałuję.
Jest to czyn, dzięki któremu tak wiele razy zraniłam tych, na których zawsze mogłam polegać, tych, którzy zawsze byli obok mnie, kiedy ich potrzebowałam, tych najbliższych....
Przepraszam Was za to...

***

Nie było mnie tu już ponad rok, odpuściłam sobie, odpuściłam sobie wszystko na czym mi zależało, zawiodłam Was, Moi Drodzy Czytelnicy i naprawdę przepraszam...
To właśnie jeden z wielu błędów, których żałuję...
Jeden człowiek mi kiedyś powiedział, że cierpienie to nie tylko płacz i ocieranie łez, ale również wewnętrzne umieranie i walka o lepsze jutro.. 
I wiecie co? Zgodzę się z tym, bo wiem jak to jest i wiem jak wiele można przez to stracić, a jak mało zyskać...

***

Ostatnimi czasy dużo się podziało i nadal się dużo dzieje w moim jakże krótkim życiu.
Ludzie często używają słowa "porażka" i mogę powiedzieć, że wiele razy ją poniosłam i że wtedy, kiedy mnie z Wami nie było również ona miała miejsce w moim życiu i to niejednokrotnie...

Chciałabym Wam opowiedzieć wszystko i ze szczegółami, ale nie potrafię tego zrobić...
Chciałabym wszystko naprawić i poukładać na nowo, ale to wymaga czasu...
Chciałabym aby w końcu było dobrze, ale nadzieja z dnia na dzień umiera....
Chciałabym dać sobie pomóc, ale nie umiem się otworzyć...
Chciałabym zaufać, ale ktoś kiedyś na tyle mocno mnie zranił, że się wycofuję...
Chciałabym przeprosić za wszystkie błędy i zacząć od nowa, ale jest już za późno...
Chciałabym Was przeprosić i powiedzieć, że już wróciłam i zostaję na tyle długo, na ile moje palce będą w stanie klikać w klawiaturę...
I przede wszystkim podziękować, że jesteście i mnie nie zostawiliście...

Ej Ty, Ty co tam patrzysz na ekran, dziękuję Ci, że ze mną jesteś!!! 
A teraz patrz dalej :)

PS. Następny wpis będzie o wiele ciekawszy, wyjaśniający moją długą nieobecność, więc zajrzyj tam jak tylko internet i oczy ci na to pozwolą :))


"Czasami wszystko boli za bardzo
I za mocno dotyka
Chwytając nasze serca
Szarpie za gardło
I dusi podświadomość
To się nazywa ból istnienia..."

~Wasza Zuza 












środa, 18 października 2017

~ Czemu walczę by żyć, jeśli żyję tylko by walczyć ~

Walka, ciągła walka... Walczę jak każdy człowiek, jak każdy z Was.. Zgodzisz się ze mną, że niekiedy rezygnujesz ze swoich celów, z własnych marzeń, że niekiedy masz ten gorszy dzień, tą słabszą chwilę, ten moment, w którym się poddajesz. Czasem ten moment trwa dłużej, czasem krócej, z czasem przechodzi, czasem z nami zostaje.

***

Karetka, głośne wycie, syrena, pomarańczowy odcień, wszystko na raz... Znów to samo.. Budzę się w tym samym miejscu co tydzień temu, co dwa tygodnie temu, co trzy tygodnie temu.. Znajduję się na tym samym piętrze co zawsze, w tym samym budynku, na tym samym oddziale, z tymi samymi pielęgniarkami, mam kontakt z tymi samymi lekarzami. Jedyne co jest zmienne, to sala do której trafiam - za każdym razem inna oraz ludzie, których poznaje, oczywiście z oddziału. Tak żyję od dwóch miesięcy, od momentu, w którym wszystko wyszło na jaw.. Od kolejnego, wtedy już 6 ataku.. 
Byłam już diagnozowana i badana naprawdę na wszystkie strony, większość wyników jest dobra lecz jest jedna mała, ale dosyć istotna rzecz, która wpływa na postawienie dobrej diagnozy i podjęcie leczenia oraz wprowadzenia odpowiednich leków. Badanie EEG, które bada fale mózgowe i jest podstawą do stwierdzenia padaczki..

 Tak, choruję na padaczkę. Ten, kto przeżył to na własnej skórze, ten, który kiedykolwiek zmagał się z jakąkolwiek chorobą, wie jak mogę czuć się w obecnej sytuacji, w jakim stanie może być człowiek, który wciąż walczy, dla którego najmniejsze rzeczy i tzw pierdoły stają się wielkimi problemami i przybierają ogromne znaczenie. 
Z atakami zmagam się od już prawie 7 miesięcy, dopiero teraz zdiagnozowali to jako padaczkę, choć wciąż nie mają co do tego 100% pewności (jak to w medycynie, nic nie jest pewne). 

Co mogę powiedzieć o chorobie i o tym jak się z nią zmagać i jak walczyć by przetrwać w tym wszystkim? 
Hmm.. Choroba, jak każda inna, może wyleczalna, może nie, zależy od człowieka i jego organizmu. W moim przypadku nic nie wiadomo, może z tego wyjdę, a może się będę męczyć do końca życia.. Inni mają gorzej, więc w sumie powinnam się cieszyć, że mam dwie nogi, dwie ręce i nie jeżdżę na wózku inwalidzkim, prawda?
Wiecie co Wam powiem? Każdy tak mówi, po prostu każdy, uznają to jako pocieszenie, ale to wcale nie pociesza. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem jedyna i że istnieją tacy jak ja, którzy żyją z padaczką normalnie, mają dzieci, radzą sobie nawet jeżeli mają po kilkanaście lub kilkadziesiąt napadów dziennie.. 
Wciąż jestem dzieckiem, w dodatku w okresie dojrzewania. Nastolatką, która chciała by czasami odpuścić i się wyszaleć, która by chciała zawierać nowe znajomości, która by chciała mieć choć odrobinę prywatności i spokoju, ten moment, tę sekundę, dwie, a może nawet głupie pięć minut dla siebie. Od 2 miesięcy nie mam tego i mi tego brakuje. Od około miesiąca jak nie półtora nie chodzę do szkoły, ponieważ moim domem jest szpital, moi "znajomi", których widzę na co dzień to pielęgniarki i cały zespół medyczny. 

***

Na początku walczyłam, na początku widziałam sens, cel żeby walczyć, starałam się jak mogłam żeby się nie poddać, żeby myśleć pozytywnie, żeby być cierpliwa, żeby dać czas sobie jak i chorobie.
Odkąd mam wprowadzone leki ataki są coraz częstsze. Z dwóch tygodni pomiędzy jednym a kolejnym atakiem skrócił się czas do 2 dni... Leżąc w szpitalu tydzień miałam już 3 ataki, w tym jeden dzisiaj ok godz. 17. 

Czuję to, poddaję się. Z każdym kolejnym atakiem choroba przejmuje nade mną kontrolę. Zabiera część mnie, której już nigdy nie odzyskam. Myśli samobójcze, płacz i ciągłe połykanie tabletek to już jest codzienność. Dla mnie to już rutyna, pieprzona rutyna, z którą sobie nie radzę... Tęsknie za tym co było wcześniej, za szkołą, za klasą, za normalnym kontaktem z ludźmi, za domem, za rodziną...

Znów płaczę. Znów 1:0 dla padaczki. Znów przegrałam.

***
"Wstanie z łóżka to wysiłek
Oddychanie to strata energii"
Z.I.